niedziela, 18 listopada 2012

Rozdział 48


Rok szkolny minął bardzo szybko i raczej spokojnie. Sprawa morderstwa pani Talley jeszcze nie została wyjaśniona. Miał zająć się nią ktoś z zewnątrz podczas nieobecności uczniów w szkole. Oprócz tego dostałam list od rodziców informujący mnie o tym, że będę posiadała jeszcze jednego brata lub siostrę. Moja matka znowu jest w ciąży. Początkowo wpadłam w furię jak można mieć kolejne dziecko, skoro jeszcze trzy lata temu urodziła Bena. Ale to ich sprawa. Niech sami zajmują się bandą rozwrzeszczanych bachorów. Po otrzymaniu listu z niniejszą informacją poszłam przejść się po szkole aby nieco się uspokoić. Szkoła świeciła pustkami. Na dwa dni przed wyjazdem każdy siedział w swoim pokoju i dopinał wszystko na ostatni guzik. Szłam powoli w kierunku wieży szóstoklasistów. Mijając drzwi wieży zachodniej, zauważyłam leżący niedaleko list. Podniosłam go i przeczytałam do kogo był zaadresowany:

Isabell Linares
St Louis
Croydon 99 216
London



Wyciągnęłam kartkę z koperty i przeczytałam kawałek listu:


Mam nadzieję, że zgodzisz się towarzyszyć mi na weselu mojej kuzynki Naomi. Byłbym bardzo szczęśliwy gdybyś się zdecydowała. 
                       
                                                                                    Harvey


Mój ukochany kuzyn zaprosił siostrę mojej koleżanki na ślub. Myślałam, że nie otrząsnął się jeszcze po tym jak zdradziła go Victoria. A tu proszę! Zaprasza jedną z bliźniaczek Linares na ślub. Postanowiłam, że wyślę ten list do Isabell, żeby nie było Harveyowi przykro gdy ona nawet nie odpisze. Poszłam do pomieszczenia z portalem i wrzuciłam do niego list.
Niech tylko złamie mu serce, pomyślałam. To ja się z nią rozprawię. Harvey już dość wycierpiał.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Rozdział 47


Po świętach spędzonych w domu nadszedł czas na powrót do szkoły. Kiedy tylko rozpakowałam się poszłam przywitać się z Harveyem. Dowiedziałam się od niego nowych informacji na temat śmierci profesor Talley. Okazało się, że została otruta. Po długiej rozmowie z kuzynem wróciłam do pokoju. Siadłam na łóżku i zaczęłam czytać jakąś książkę dla zabicia czasu. Nagle do pokoju wparowała rozwścieczona Julia.
- Co się stało?
- Co się stało?! Spytaj Roggerka! Skoro się bardzo przyjaźnicie. - wykrzyczała.
- Ale z tobą również się przyjaźnie, i ciebie się pytam co się stało.
- Uważa, że tak obnoszę się z moją mocą, tylko dlatego, żeby pokazać mu jak bardzo jest głupi, skoro on swojej nie ma. Myśli, że robię to dlatego, żeby uważał się za mniej inteligentnego. - powiedziała Julia. - Co za egoista?! Myśli, że wszystko kręci się wokół niego.
- Pogadać z nim o tym?
- Rób jak chcesz. Nie obchodzi mnie co on myśli.
- Czyli pogadam - powiedziałam pod nosem i poszłam poszukać Roggera. Siedział na ławce niedaleko wieży wschodniej razem z jakimiś panienkami.
- Rogger, co to ma znaczyć?! - krzyknęłam i natychmiast panienki siedzące obok niego rozeszły się po całym korytarzu.
- Andromeda, hej. Niby co?
- Julia już cię nie obchodzi?! - spytałam.
- Nie potrzeba mi dziewczyny, która chce pokazać, że mnie przewyższa.
- Co?! Ty myślisz, że ona robi to, żeby cię upokorzyć? Ty głupku!
- Ja głupkiem? Następna mnie upokarza.
- Idź z nią porozmawiaj.
- Nie mamy o czym.
- Wyjaśnij jej, żeby nie za bardzo chwaliła się swoją mocą kiedy jesteś z nią. Powinna się skupić na czasie z tobą.
- Dobra, ale chodź ze mną.


Stałam pod drzwiami naszej wspólnej sypialni i czekałam na wynik rozmowy Julii i Roggera. Przez jakiś czas było słychać tylko przyciszone glosy, ale później usłyszałam krzyki obojga. Chwyciłam za klamkę i już chciałam wejść do środka, gdy drzwi się otworzyły i wybiegł rozwścieczony Rogger.
- Samolubna ignorantka! - wykrzyczał i obok jego głowy przeleciała książka.
- Egoista! - krzyknęła Julia i kolejna książka przeleciała obok Roggera. - Koniec z nami!
- I bardzo dobrze! Znajdę sobie dziewczynę, która nie będzie mnie szykanować. - wywrzeszczał Rogger i wybiegł z pokoju. Weszłam do sypialni i zobaczyłam płaczącą Julię siedzącą na łóżku. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam.
- Wszystko będzie dobrze. Już nie płacz.

piątek, 2 listopada 2012

Rozdział 46


- An, przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. - wyszeptał błagalnym tonem Artur. - Nie chciałem cię urazić.
- Ale to zrobiłeś, jak mogłeś tak powiedzieć?! - wykrzyczałam. Najwidoczniej mama usłyszała mój krzyk, bo przybiegła do mojego pokoju z zaniepokojoną miną.
- Kochanie, co się dzieje? - spojrzała piorunującym wzrokiem na Artura. -Wszystko w porządku?
- Tak mamo, jest ok. - odpowiedziałam.
- Ale krzyczałaś.
- Ja nie krzyczałam, tylko głośno coś oznajmiałam. Przepraszam, jeśli zbudziłam Bena.
- Nic się nie stało. Gdybyście czegoś potrzebowali, będę na dole. - mama spojrzała podejrzliwie na Artura i wyszła.
- Ile razy mam cię jeszcze przepraszać?
- Nie musisz w ogóle przepraszać. I tak ci nie wybaczę, nie tym razem.
- An…
- Wyjdź.
- Proszę cię.
- Natychmiast.


Od kłótni z Arturem minęło kilka dni. Przez ten cały czas nie odzywaliśmy się do siebie. Siedziałam z podkulonymi nogami na parapecie, trzymając kubek z gorącym kakao w ręku. Przez okno obserwowałam padający na dworze śnieg. Co chwilę popijałam gorący płyn i czułam jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele ogrzewając każdą cześć. Z błogiego stanu ciszy wytrąciła mnie Julia wbiegając do pokoju.
- Dromeda, ubieraj się, idziemy na dwór.
- Ale ja nie mam ochoty.
- Ale nie ma marudzenia, idziemy i już. Ubieraj się.
Niechętnie zsiadłam z parapetu i postawiłam na nim kubek gorącego kakao. Nałożyłam na siebie ciepłą kurtkę, buty, wokół szyi owinęłam wełniany szalik. Zbiegłyśmy na dół z Julią i oznajmiliśmy mojemu tacie, że wychodzimy. Gdy tylko wyszłyśmy z domu, zmroziło mnie lodowate powietrze. Wyciągnęłam z kieszeni rękawiczki i wsunęłam na ręce. Julia ruszyła w kierunku parku.
- Gdzie idziemy? - spytałam.
- Jeszcze sama nie wiem. Zobaczymy.
Przez kilka minut szłyśmy w milczeniu. Julia zdawała się mieć określony cel podróży, ale nie chciała abym się dowiedziała dokąd zmierzamy. W końcu zobaczyłam w oddali postać jakiegoś chłopaka. Julia zmierzała w jego kierunku. Gdy byłyśmy na tyle blisko by ujrzeć jego twarz, rozpoznałam Artura. Chciałam zawrócić, ale Julia mnie powstrzymała i siłą zaciągnęła w stronę jej brata. Artur obserwując całą sytuację uśmiechał się co chwilę.
- To ja was zostawiam. Tylko szybko wróćcie. - powiedziała Julia, kiedy byłyśmy na miejscu.
- Ja z nim nie zostaję. Wracam z tobą.
- Nie ma mowy. - odezwał się Artur i gdy tylko Julia ruszyła uwięził mnie w kuli wody.
- Chyba żartujesz! Żądam, abyś mnie wypuścił! Już! - wykrzyczałam do niego.
- Nie.
- Co to ma znaczyć?! Masz mnie wypuścić! - krzyknęłam i wznieciłam okrąg ognia wokół Artura.
- Proszę bardzo. Możesz mnie spalić, ale i tak wysłuchasz co mam ci do powiedzenia. - powiedział.
- Nie to nie. Sama się uwolnię. - teleportowałam się z kuli wody obok i od razu ruszyłam. Niestety Artur był szybszy i znowu mnie uwięził. Sytuacja powtarzała się kilka razy.
- Chcesz walczyć niech tak będzie. Do tej pory dawałam ci fory. Od teraz tak nie będzie.
Skupiłam myśli i wznieciłam potężną ścianę ognia przed Arturem. Dało mi to sekundę przewago nad nim. Nim Artur zamknął mnie, zdążyłam się teleportować obok. Chwilę później zamknęłam Artura w kuli ognia. Chciałam już się teleportować do domu gdy Artur się uwolnił i znowu mnie uwięził. Był widocznie znudzony moimi ucieczkami, więc nim zdążyłam się uwolnić nakazał kuli zbliżyć się do niego i gdy była wystarczająco blisko wszedł do środka, i złapał mnie w ramiona.
- Puszczaj! To przestaje być śmieszne.
- Ale ja wcale się nie śmieję. - powiedział Artur i uścisną mnie mocniej, abym nie mogła się wyrwać. Spojrzał mi w oczy i lekko mnie pocałował.
- Proszę cię, daj mi szansę.
- Miałeś już szansę. Wykorzystałeś ją.
- Przepraszam, że tak powiedziałem. Wybacz mi.
- Nigdy. - powiedziałam.
- Mam paść na kolana i cię błagać o wybaczenie?
- Rób jak chcesz to i tak niczego nie zmieni. Mam nadzieję, że następna twoja dziewczyna nie będzie tak łatwowierna jak ja.
- O czym ty mówisz? - spytał.
- To koniec, Arturze. Koniec z nami.
- Nie rób tego. Daj mi szansę.
- Nie. Ten związek i tak nie ma przyszłości. Za dużo kłamstw, za dużo bólu. - powiedziałam.
- Ale ja więcej cię nie skrzywdzę.
- Przykro mi. Żegnaj. - wyszeptałam i odeszłam. Po policzku spłynęła mi łza.