- Czego tu szukasz? Zdaje się, że już skończyłeś szkołę i nie masz tu już nic do roboty.
- A mi się zdaje, że właśnie mam. - odpowiedział.
- A no tak. Julia. Ale jej tu teraz nie ma. Jest u Roggera. To albo idź do niego, albo odwiedź ją kiedy indziej.
Usiadłam na łóżku i miałam nadzieję, że Artur już nie będzie zakłócał mi spokoju.
- Wcale nie chodzi o Julię.
I właśnie tego się obawiałam. Tego, że pewnego dnia znowu pojawi się Artur i wszystko zacznie się od nowa. Najpierw sielanka, a później ból.
- Dromeda wpuść mnie do środka.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Powiedziałam już: Nie.
- Takim razie sam wejdę.
- Życzę powodzenia. - powiedziałam szyderczo.
- To raczej będzie zbędne.
I było. Artur ni stąd, ni zowąd pojawił się w pokoju.
Wstałam zaniepokojona z łóżka.
- Jak to w ogóle możliwe?
- Ty masz teleport w płomieniach, a ja w falach.
No tak, zapomniałam. Artur miał Hydrokinezę. Zupełne moje przeciwieństwo. Ogień i woda. Jakby to coś znaczyło. Jakby było zaplanowane, że będziemy razem. Ale nie, nie będziemy. Nie po tym co się wydarzyło.
- No więc czego ode mnie chcesz? - spytałam.
- Ty dobrze wiesz.
- Nie, nie wiem. I myślę, że to wystarczy. Do widzenia. - powiedziałam i z powrotem usiadłam na łóżku. Sięgnęłam po książkę i wtedy Artur złapał mnie za rękę. Usiadł bliżej mnie i spojrzał mi prosto w oczy.
- Nie mam zamiaru cię opuścić.
Delikatnie pocałował wierzch mojej dłoni. Po całym moim ciele przebiegł dreszcz. Przypomniałam sobie czasy, gdy byłam z Arturem. Wtedy był całym moim życiem. Myślałam, że nigdy się nie rozstaniemy. Właśnie, tylko tak myślałam.
- An, ile razy mam cię przepraszać? Przecież nie możesz wiecznie się na mnie dąsać.
- Masz rację, wiecznie nie. Jak umrę to ci wybaczę.
- Nie żartuj sobie.
- Ale ja mówię śmiertelnie poważnie.
Wyszarpnęłam rękę z dłoni Artura. Ale on nie odpuszczał.
- Proszę, An.
- Żegnaj.
Artur wstał z łóżka i ukląkł przede mną.
- Andromedo błagam. - powiedział i położył głowę na moich nogach. Gdy ją uniósł, zauważyłam łzy w jego niebieskich oczach.
- An… - wyszeptał i znowu opuścił głowę.
Zrobiło mi się naprawdę żal Artura. Uklękłam obok niego i ujęłam jego twarz w dłonie.
- Arturze Rover, czy tobie wypada płakać? Takiemu mężczyźnie?
- Jakże mam nie płakać, kiedy miłość mego życia nie chce mi wybaczyć? I do tego muszę patrzeć jak jest szczęśliwa z kimś innym oprócz mnie? Nawet nie masz pojęcia jak to strasznie boli. Jakby ktoś wyrywał mi serce, a później na powrót próbował je ułożyć na jego miejsce.
Nie spodziewałam się tego co powiedział Artur. Wiedziałam dokładnie jak on się czuł. Czułam to samo, kiedy dowiedziałam się, że Artur w tym samym czasie gdy chodził ze mną, spotykał się potajemnie z Victorią. Do oczu napłynęły mi łzy. I klęczeliśmy tak oboje pogrążeni w rozpaczy, ze łzami ściekającymi nam po policzkach. Pod wpływem emocji pocałowałam Artura w usta. On nie czekał ani chwili, by odwzajemnić pocałunek. Przysunął się bliżej i objął mnie w pasie. Trwaliśmy w zastygnięciu namiętnych pocałunków. I wtedy otworzyły się drzwi sypialni. I stanął w nich ktoś kogo w tym momencie chciałam najmniej widzieć.
Jeej <3 Pięknie, pięknie, Andromedo!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Libster Blog Awards i the Versatile Blogger Award.
Szczegóły u mnie na blogu http://cala-ja-evangeline.blogspot.com/