Obudziłam się następnego dnia wcześnie rano. Miękka, puchowa pościel nie chciała mnie wypuścić ze swych objęć. przez lekko uchylone zasłony wpadało światło i ogrzewało kawałek mojej nagiej skóry. Obróciłam głowę i spojrzałam na pogrążonego w śnie Arthura. Kosmyk włosów opadł mu na czoło a ja w ostatniej chwili powstrzymałam się od jego odgarnięcia. Usiadłam na łóżku i rozejrzałam się po pokoju. Obok mnie leżał nasze ubrania zrzucone w pośpiechu zeszłego wieczora. Sięgnęłam po bluzkę, spuszczając stopy na zimną podłogę. Właśnie zebrałam się do wyjścia, gdy usłyszałam za plecami czarujący głos Arthura:
- Dlaczego uciekasz?
Odwróciłam się i z uśmiechem na twarzy spojrzałam na jego nagie ciało nieokryte kołdrą.
- Ja w cale nie uciekam. Chciałam tylko...
- Chciałaś tylko wymknąć się niepostrzeżenie i zostawić mnie bez słowa pożegnania - dokończył
- To wcale nie tak...
- A jak? Proszę, wytłumacz mi - błyskawicznie znalazł się przy mnie, używając swojej teleportacji. Nawet nie wysilił się, żeby nałożyć jakieś ubrania. Zaniemówiłam. Nie potrafiłam tego wyjaśnić, a on o tym doskonale wiedział.
- Nie sądzisz chyba,że uważam to co robiliśmy zeszłej nocy za tak niestosowne, że musiałabyś teraz uciekać ode mnie? - zapytał i zaczął powoli nachylać się ku mnie - Zwłaszcza, ze to było bardzo stosowne - szepnął mi do ucha a całe moje ciało zaczęło drzeć pod wpływem jego ciepłego oddechu. Nie pozwoliłam jednak sobie ulec.
- Chodzi o to, ze ja nie wiem czy to było stosowne - spojrzałam ze stanowczością w jego oczy. Natychmiast pojawiło się w nich rozbawienie, co mnie zirytowało.
- Nie zachowuj się tak, jakbyśmy mieli wrócić do tego co było przedtem.Chyba oboje tego nie chcemy.
- Skąd możesz wiedzieć czego chcę? - rozgniewanie w moim głosie było doskonale słyszalne, nawet nie starałam się go ukryć.
- Chcesz. Właśnie. Tego. - akcentował każde słowo powoli doprowadzając mnie do szału. Już miałam wybuchnąć, gdy Arthur położył obie dłonie na ścianie nie dając mi szansy na normalną ucieczkę. Przytulił głowę do mojej szyi i zaczął wodzić po niej ustami. Z początku poddawałam się tym pieszczotom, jednak szybko odzyskałam trzeźwość umysłu. Oparłam ręce na jego nagich piersiach i lekko odepchnęłam. Spojrzał na mnie z bólem w oczach.
- Arthur, proszę muszę pomyśleć - wyciągnął w moją stronę silne ręce - Musze pobyć sama - i natychmiast je opuścił.
- Będziesz analizować każdy szczegół minionej nocy? - spytał z łobuzerskim uśmiechem.
- Proszę... - posłałam mu przepraszające spojrzenie i zbiegłam po schodach na dół.
Gdy wsiadałam do samochodu, Arthur stał w drzwiach wejściowych, oparty o framugę i z tęsknotą patrzył jak wyjeżdżam z posesji.
Po cichu otworzyłam drzwi domu. Powiesiłam klucze na kółku. Natychmiast usłyszałam za sobą grzmiący głos Bryana:
- Gdzie ty do cholery byłaś całą noc?!
Zacisnęłam zęby i odparowałam.
- Po tym co zastałam poprzedniego wieczora, myślałam że chcesz się mnie pozbyć na noc.
- Andromeda! Nawet nie pozwoliłaś mi wytłumaczyć!
- Wydaję mi się, że tego nie trzeba było tłumaczyć - w końcu zebrałam się na odwagę i spojrzałam mu w oczy.
- Ja uważam inaczej. Proszę, An - rozłożył ręce w geście bezradności.
-Nie ma mowy - powiedziałam stanowczo - To mówiło samo za siebie.
Chciałam przedostać się do pokoju, lecz on zagrodził mi drogę i zamknął w swoim uścisku.
Posłuchaj - wyszeptał - An...
- Puść mnie, bo pożałujesz. Nie ręczę za siebie - wyrzuciłam przez zaciśnięte zęby.
- Jak tylko zgodzisz się mnie wysłuchać.
- Nie! - krzyknęłam - Uprzedzam, ze teleport w płomieniach jest bezpieczny dla mnie, ale co do ciebie...
- Nie zrobisz tego..
- Nie bądź taki pewien. Uprzedzam - ale on tylko zacieśnił uścisk. Bez zastanowienia teleportowałam się za jego plecy i pobiegłam na górę. Za plecami usłyszałam tylko cichy syk.
- Wpuść mnie An. Porozmawiajmy. - usłyszałam za drzwiami.
Właśnie wyciągnęłam torbę z szafy i spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Z irytacją rzuciłam do zamkniętych drzwi:
- Nie mamy o czym, Bryan. To koniec Wracaj do tej lali.
- Nie ma pojęcia o czym mówisz.
- Haha! Nie jestem ślepa. chcesz mi powiedzieć, że mi się przywidziało? - moja złość rosła z każdym wypowiadanym słowem.
- Oczywiście, że nie...
-Widzisz, problem z głowy - sięgnęłam do klamki i otworzyłam drzwi. Bryan o mało nie wpadł do środka. Widząc torbę w moim ręku powiedział:
- Co ty... Chyba się nie wyprowadzasz?
- A ty myślałeś, że zamieszkamy z tą zdzirą i utworzymy szczęśliwy trójkącik? . To źle myślałeś
Nie zdążył odpowiedzieć, bo mnie już nie było w pokoju. Siedziałam w samochodzie, zaciskając ręce na kierownicy i powstrzymując napływające do oczy łzy.
Nie mogę doczekać się następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńmuffinowaa.blogspot.com
Tak, tak, tak! Arthur górą! ^^
OdpowiedzUsuń