czwartek, 16 sierpnia 2012

Rozdział 38


W dniu dyskoteki cały nasz pokój zawalony był ciuchami Sary i Penelopy. Kiedy wybiła dziewiętnasta były już gotowe, a ja dopiero zaczynałam przygotowania. Pół godziny później siedziałyśmy w pokoju czekając na przyjście chłopaków. Najpierw przyszedł Will z Jacksonem a później towarzysz Penelopy. Kiedy schodziliśmy na dół dołączył do nas Harvey z jakąś dziewczyną. O dwudziestej zaczęliśmy zabawę. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi Artura. W prawdzie miałam towarzystwo, ale doskwierała mi samotność, kiedy tylko widziałam Sarę z Jacksonem. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. W tańcu tulili się do siebie jakby nie widzieli się z tysiąc lat. Dyskoteka minęła bardzo szybko. Jackson wyszedł wcześniej bo dostał jakąś wiadomość od rodziców, a Will źle się poczuł. Siedziałyśmy z Sarą w prawie pustej Sali. Wybiła trzecia więc postanowiłyśmy wrócić do pokoju. Szłyśmy same ciemnym korytarzem, gdy nagle Sara się zatrzymała i powiedziała:
- Cicho. Słyszysz te szepty?
Wytężyłam słuch i po chwili dobiegły mnie głosy dobiegające z ciemnego bocznego korytarza.
- Słyszę. Widzisz coś?
- Poczekaj. Użyję mocy aby sprawdzić czy ktoś tam jest.
Przez chwilę się nie odzywałam, aby nie przeszkadzać Sarze.
- Nie mogę sprawdzić co tam jest! Pomieszczenie musi być zablokowane zaklęciami. Sprawdźmy co tam jest.
Poszłyśmy w stronę dobiegających nas szeptów. W pewnej chwili na końcu korytarza ujrzałyśmy palącą się pochodnie. Podeszłyśmy bliżej i naszym oczom ukazała się kompletnie nieznana mi część zamku. Na ścianach wisiały podarte portrety, pod naszymi stopami leżał zdobiony zlotem dywan. Nieco dalej zauważyłam trzy wielkie wrota. Na jednych z nich widniał smok, na środkowych sowa, a na ostatnich hipogryf. Podeszłam do wrót ze smokiem i pociągnęłam za srebrną klamkę. Drzwi się otworzyły. Sara chciała otworzyć pozostałe drzwi, ale były zamknięte. Nawet zaklęcie otwierające nie podziałało. Weszłyśmy z Sarą do otwartego pomieszczenia. Ujrzałyśmy wielką pustą salę. Ściany były pozłacane. Na suficie namalowane były wszelkiego rodzaju magiczne stworzenia. Na środku wisiał wielki diamentowy żyrandol.
- Spójrz! Tam namalowany jest smok. - krzyknęła Sara i wskazała palcem na ścianę. Podeszłam bliżej, ale w tym miejscu nie ujrzałam nic, tylko pozłacane zdobienia.
- Tu nic nie ma. - zwróciłam się do niej.
- Jest! O tutaj! - Sara jeszcze raz pokazała miejsce na ścianie.
Spojrzałam jeszcze raz, ale niczego nie zauważyłam. Nagle zrozumiałam, dlaczego Sara widziała tu smoka. Każdy postrzega ten pokój inaczej.
- Sara co ty tu widzisz? - powiedziałam i pokazałam palcem na kryształ wystający ze ściany.
- Chimerę. A co?
- Znam ten pokój. Czytałam kiedyś o nim, ale nie sądziłam, że go odnajdę. Tam gdzie ty widzisz chimerę ja widzę kryształ wystający ze ściany. Każdy czarodziej widzi ten pokój po swojemu, inaczej.
- Ale jak to możliwe?
- Ten pokój tak jakby wyczuwa twoje uczucia i odzwierciedla je w swoim wystroju.
- Super! Ej, co to jest? - powiedziała Sara i pokazała w kierunku jakiegoś wielkiego przedmiotu przykrytego czerwonym materiałem. Bez chwili namysłu ruszyłyśmy w jego kierunku. Sara zdjęła płachtę i naszym oczom ukazało się wielkie lustro. Przez chwilę przyglądałyśmy się jemu w ciszy. Nagle zauważyłam, że na ramie widnieje jakiś napis. Pokazałam go Sarze.
- To chyba łacina. Spróbuję to przetłumaczyć.
- A potrafisz? - spytała Sara ze zdumieniem.
- Chyba tak. Przed przyjściem do Owlneed uczyłam się łaciny przez cztery lata.
Spróbowałam sobie przypomnieć co oznaczają poszczególne słowa. W końcu rozszyfrowałam tekst.
- Niezliczenie wielu trafiło do tej Sali
I tak jak ty przed tym lustrem stali,
Przed prawymi przyszłości sekrety ujawniło,
Przed złymi nawet jutrzejszy dzień zataiło.
Jeśliś gotów zajrzyj do lustra tego
I poznaj tajemnicę przeznaczenia swego.
- Co to może oznaczać? - spytała Sara.
- Jeśli przejrzysz się lustrze zobaczysz swoją przyszłość. Tylko musisz uważać. Jeśli masz nieczyste intencje, nawet jutro będzie dla ciebie nie pewne. - odpowiedziałam.
 - Dobra. Czyli ja mogę popatrzeć. - powiedziała Sara i stanęła przed lustrem. Po chwili na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszła do mnie i nie odżywała się przez dłuższą chwilę. Zaciekawiło mnie co takiego zobaczyła w lustrze, ale postanowiłam jej o to nie pytać. Zastanawiałam się czy ja też powinnam zajrzeć do lustra. W moim umyśle toczyła się zacięta walka. Serce mówiło, żebym popatrzyła, przecież nie każdy może poznać swoją przyszłość. Ale rozum podpowiadał, żeby nie patrzeć, bo może lustro uzna, że nie mam czystych intencji. Jeszcze chwilę stałam zamyślona. Podjęłam decyzję. Postanowiłam, że zajrzę do lustra. Niepewnym krokiem podeszłam do zwierciadła i spojrzałam w swoje odbicie. Na początku niczego nie zauważyłam. Ale po chwili obraz zaczął zasnuwać się mgłą. Bardzo niewyraźnie widziałam swoje odbicie. Nagle za mną wybuchły płomienie. Zobaczyłam ludzi uciekających ze szkoły. Wśród nich był Artur. Trzymał mnie za rękę i próbował wyciągnąć z zamku. Ale ja byłam nieugięta. Pędziłam w głąb zamku, najwyraźniej chcąc kogoś uratować. Scena się zmieniła. Siedziałam razem z Arturem i dziećmi na kocu na łące. Nagle niebo przysłoniła ciemna chmura i pojawiła się ciemna postać snująca ku nam. Złapałam dzieci w objęcia i zaczęliśmy uciekać. Podałam małą dziewczynkę Arturowi, a sama wzięłam na ręce chłopczyka. Potknęłam się i upadłam na plecy. Przytuliłam do siebie mocno dziecko i po chwili wypuściłam je z rąk, aby mogło uciec. Przez chwilę stałam zszokowana tym co zobaczyłam w lustrze. Po chwili Sara pociągnęła mnie za rękę i wyszłyśmy z Sali. Kilka minut szłyśmy w milczeniu. Gdy byłyśmy na korytarzu głównym spytałam Sarę:
- Co widziałaś w lustrze?
- Zobaczyłam trzy dziewczynki. Stały na łące i uśmiechały się do mnie. Po chwili zobaczyłam kogoś z tyłu. To byłam ja. Przytulałam je. One były moimi córkami.

3 komentarze: