wtorek, 10 lipca 2012

Rozdział 28


Nadszedł maj. Najbardziej znienawidzony miesiąc przez uczniów naszej szkoły. To właśnie wtedy każdy nauczyciel przeprowadza testy na koniec klasy. Wstałam wcześnie rano, aby przygotować się do testu. Julia i Harriet najwyraźniej nie mogły spać, bo tylko gdy wstałam z łóżka i wzięłam książki, zrobiły to samo. Nadeszła ósma i poszłyśmy na śniadanie. Byłam tak przejęta tymi testami, że przez całe śniadanie nie zjadłam nic oprócz jakiejś małej porcji surówki. Harriet - najmądrzejsza osoba jaką znałam - zdawała się nie przejmować tymi testami. Ona co roku dostaje najlepsze oceny z całego rocznika. Do tej pory nie mogę pojąć jak ona radzi sobie z tą nauką. Gdybym uczyła się tyle co ona, już dawno wyładowałabym w szpitalu. Nagle do naszego stołu podszedł Artur:
- I jak tam przed testami? Zdenerwowane?
- No trudno, żebyśmy nie były. Musimy to zaliczyć. Inaczej wypad ze szkoły - powiedziałam.
- Nie przejmuj się, na pewno sobie poradzisz. A ty siostra, nie zrób mi wstydu!
- To ty nie zrób mi i nie dostań samych T.
- Jakby co to ściągajcie od Harriet.
- Bardzo śmieszne, Artur. - powiedziała Harriet.
Po śniadaniu poszliśmy na górę, aby jeszcze trochę się przygotować. Gdy nadeszła dziewiąta, poszłyśmy pod salę. Przed wejściem na ”salę śmierci” (tak nazywamy sale, w której odbywają się wszystkie testy) każdy jest dokładnie sprawdzany, czy przypadkiem nie przemycił czegoś, co mogłoby pomóc w napisaniu sprawdzianu i zabiera mu się różdżkę. Kiedy każdy był już na swoim miejscu, zaczęliśmy pisać. Po upływie piętnastu minut zauważyłam, że jakiś głupek siedzący obok mnie zaczął do mnie zaglądać i spisywać wszystko co miałam na karcie. Próbowałam za wszelką cenę zasłonić mój test, ale nie wiem jakim cudem, on zawsze zauważył odpowiedź. Kiedy jego zachowanie naprawdę mnie wkurzyło, powiedziałam o wszystkim nauczycielowi, który nas piłował. Jednak on kazał tylko przestać mu ściągać. Każdy normalny profesor wyrzuciłby go za drzwi i nie pozwolił poprawić testu, tylko od razu wstawił T. I wtedy sobie przypomniałam, że ten głupek ściągający ode mnie to Tracy Primmen, syn przyjaciela dyrektorki. To dlatego nauczyciel zaklęć, nie zwrócił uwagi na naganne zachowanie tego chłopaka. Po dziesięciu minutach Tracy znowu zaczął do mnie zaglądać. Wkurzyło mnie to bardzo. Gdybym tylko miała różdżkę walnęłabym w niego jakimś zaklęciem. I nagle, trzask. Kartka Primmena stanęła w płomieniach. Biedny chłopak nie wiedział co się dzieje. Zanim się zorientował w sytuacji, zaczęła mu się palić szata. Profesor Kettle podbiegł do niego i zgasił płomienie. Zawołał profesora Kravchenko stojącego pod klasą i poprosił o to, aby nas popilnował, a sam poszedł z Tracym do Wieży szpitalnej. Julia i Harriet popatrzyły na mnie z przerażeniem. Czyżby uważały, że to wznieciłam ogień? To nie możliwe, przecież nie mam różdżki.



Kiedy wracałyśmy do pokoju zagadnęła do mnie Harriet:
- Czy to ty rozpaliłaś ten ogień?
- Niby jak, zabrali mi różdżkę. - powiedziałam.
- Chodźcie na chwilę do biblioteki. - rzekła Harriet i skierowała się w stronę wieży północnej. Gdy byłyśmy na miejscu Flingrow wzięła do ręki jakąś książkę i zaczęła ją dokładnie przeszukiwać. Nagle powiedziała:
- Wiedziałam. Spójrzcie. - i wskazała na jakieś hasło encyklopedyczne. Julia przeczytała na głos:
Pirokineza (z gr. pur - ogień, błyskawica oraz kínesis - ruch) -umiejętność wzniecania ognia siłą woli. W niektórych przypadkach mówi się o pełnej kontroli nad płomieniami (np. temperatura, ukierunkowanie, moc itp.) lub nieświadomym użyciu zdolności (m.in. tzw. "ludzkie pochodnie"), a także umiejętności podnoszenia temperatury w danym pomieszczeniu lub skupieniu ciepła na przedmiocie.
- Nie sądzicie chyba, że ja mam zdolność pirokinezy? To nie możliwe, wiedziałabym o tym.
- Czy ty nie widzisz co tu jest napisane! Nieświadomym użyciu zdolności! - powiedziała Harriet.
- Może musisz nad tym umieć zapanować. - dodała Julia. - Gdybyś to potrafiła, byłabyś pierwszą z nas, która odkryła swoją moc!
- Jak to? O co wam chodzi? - spytałam.
- Ty o niczym nie wiesz. No więc, miedzy czternastym a siedemnastym rokiem życia czarodzieja, ujawniają się pewne moce. Np., takie jak zdolność lewitacji bez użycia różdżki, czytanie w myślach i tak jak u ciebie, Pirokineza. - mówiła Harriet. - Nie każdy czarodziej tak ma. Jest niewielu, którzy mają ukryte moce. Później, kiedy jest się starszym mogą ujawnić się jeszcze inne zdolności. Znane są przypadki, że moc ujawniła się dopiero po drastycznym wydarzeniu zaistniałym w życiu.
- Tak jak u Merlina - przerwałam Harriet - dopiero, gdy stracił zdolność widzenia, otrzymał wewnętrzny wzrok.
- Dokładnie. Widzisz może to jest twoją magiczną zdolnością. Gdy się wkurzyłaś, to karta stanęła w płomieniach. Gdy będziesz zła, będzie się tak działo. Musisz zapanować nad tym, aby móc jej używać kiedy zechcesz.

4 komentarze:

  1. Ohoho . Swietny rozdział . Zdolność pirokinezy . Ja też tak chcę !♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie martw się, będziesz miała zdolność! Tylko nie taką jak ja.

      Usuń
  2. fajne, podoba mi się. jedna z najlepszych jaka czytałam w tej tematyce. :) przeczytałam na razie tylko 28 i 27 rozdział, ale jak znajdę czas przeczytam poprzednie.

    + zapraszam do mnie: www.zakleta-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. OMJ jesteś wzniecaczem ognia!

    OdpowiedzUsuń