wtorek, 31 lipca 2012

Rozdział 35


Interwencja Isabell poskutkowała. Sara i Penelopa nie odzywały się do siebie. Nareszcie miałam spokój, mój pokój znowu wyglądał normalnie. Po poniedziałkowych lekcjach wracałam do pokoju osamotniona. Sara poszła gdzieś z Jacksonem, a Penelopa uciekła z ostatniej lekcji. Szłam długim korytarzem prowadzącym do mojego pokoju wspólnego. Gdy mijałam jakiś ciemny korytarzyk, usłyszałam rozmowę dwóch osób. Ochrypły glos należał do Tracyego - przyjaciela Harveya z roku, drugi zapewne należał do jakieś dziewczyny. Weszłam w ciemny korytarz i ruszyłam w kierunku, z którego dobiegała rozmowa. Kiedy byłam wystarczająco blisko, przykucnęłam za rzeźbą odgradzającą mnie od nich. Wychyliłam głowę zza posągu i w bladym świetle, przedzierającym się przez małe okienko na końcu korytarzyka, ujrzałam twarz Victorii. Po chwili para stojąca obok mnie zaczęła się całować. Bez chwili namysłu wstałam i zaczęłam skradać się do wyjścia. Kiedy byłam na korytarzu głównym, rzuciłam się pędem do sypialni Harveya, aby podzielić się z nim tym co widziałam. Kilkanaście sekund później wpadłam na Harveya wracającego z Wielkiej Sali. Opowiedziałam mu o tym, czego byłam świadkiem.
- Niemożliwe, Victoria by mnie nie zdradziła. Na pewno nie z moim kumplem. - powiedział Harvey z wyróżnią złością w glosie.
- Udowodnić ci? Więc chodźmy. - odrzekłam i ruszyłam w stronę korytarza, gdzie przyłapałam dwójkę zdrajców. Przykucnęliśmy za posągiem za którym wcześniej się schowałam i czekaliśmy na dalszy rozwój sytuacji. Victoria przez chwilę rozmawiała z Tracym, ale później znowu zaczęli się całować. W Harveyu wezbrała złość. Wstał z posadzki i zaczął się wydzierać na nich.
- Jak mogłaś mi to zrobić! Jesteś bezczelna! Szkoda, że nie posłuchałem Andromedy! - wrzeszczał Harvey.
- Stary, to nie tak. - powiedział Tracy.
- Jaki stary!? Człowieku nie jesteś już moim kumplem! Nie spodziewałem się tego po tobie! A ty, panienko! - zwrócił się do Victorii - Koniec z nami! I żebym cię więcej na oczy nie widział!
- Harvey, proszę…
- Zamknij się! - krzyknął - Chodź Andromedo, idziemy stąd.
Ruszyłam za Harveyem. Victoria pobiegła za nami. Nim wyszliśmy z korytarza, odwróciłam się i ze złością spojrzałam na Victorię. Przed nią pojawiły się płomienie i zagrodziły drogę do Harveya.

5 komentarzy:

  1. Och ty. Bardzo dobrze zrobiłaś. Widzę , że mamy podobne charaktery . :) Rozdział świetny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacny rozdział;)) Asz ta Victoreńka to zła dziewczynka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka! Przed chwilką przeczytałam CAŁY twój blog w niecałe półtorej godzinki. Bardzo ciekawy. Podoba mi się twój sposób postrzegania świata magii.
    Zaraz zaobserwuję.
    I zapraszam do siebie. Może ci się spodoba.
    :)

    OdpowiedzUsuń