Od chwili bójki Sary z Penelopą, nie było chwili spokoju. Kiedy tylko natrafiała się okazja, kłóciły się o byle co. Moja sypialnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado. Wszędzie porozrzucane książki, poprzewracane krzesła, podrapane ściany, poobrywane plakaty Jacksona (co mnie zadowoliło). Wiele razy zwracałam się o pomoc do Jacksona, ale on najwyraźniej też miał dosyć. Zostało mi tylko jedno wyjście, zwrócić się do sióstr Sary. Nie znałam je zbyt dobrze, ale wiedziałam, że mają dobry wpływ na siostrę. Poprosiłam Harveya, aby pomógł mi je znaleźć.
- A więc, chodzisz z Victorią? Tak?
- Tak, ale to nie twoja sprawa.
- Oczywiście, że moja jesteś moim kuzynem, martwię się o ciebie.
- Nie musisz. Vicki jest wspaniała.
- Na pewno. - szepnęłam.
- Słyszałem to. Nie znasz jej. - powiedział Harvey ze złością.
- Za to ty pewnie bardzo dobrze ją poznałeś. Bardzo dogłębnie…
- Andromeda, mnie nie obchodzi co ty robisz z Arturem, więc ciebie nie powinno obchodzić jak spędzam czas z moją dziewczyną!
- Nie obchodzi mnie to. Jak tylko sobie o tym pomyśle, to, ugh… Chce mi się wymiotować.
- Więc nie myśl i się więcej nie wtrącaj.
- Dobra, tylko jak wywinie ci jakiś numer, nie przychodź do mnie.
Po dziesięciu minutach szukania bliźniaczek, wreszcie je znaleźliśmy. A przynajmniej jedną - Isabell. Była w parku, odrabiała jakąś pracę.
- Cześć. Pewnie mnie nie pamiętasz. Jestem Andromeda. Mieszkam z twoją siostrą w pokoju. A to mój kuzyn Harvey.
- Ach, tak. Jak tam moja siostrzyczka? Grzeczna jest?- spytała Isabell.
- Chodzi o to, że właściwie to nie. Dzielę pokój także z Penelopą i one ciągle się kłócą. Chyba sama wiesz o kogo.
- Taa, o Jacksona. Ale to chyba nie problem.
- Nie było by problemu, gdyby to były tylko kłótnie. One całą moją sypialnię wywróciły do góry nogami.
- Niby jak miałabym ci pomóc?
- Może przemówiłabyś jej jakoś do rozsądku. W końcu jesteś starsza.
- Dobra, pomogę ci, ale nie gwarantuję skuteczności mojego działania.
Poszliśmy do mojej sypialni. Wyglądała gorzej niż wcześniej. Penelopa wisiała w powietrzu, a Sara stała pod nią z różdżką i się śmiała.
- Jeszcze raz coś takiego powiesz to pożałujesz! - krzyknęła Sara do Penelopy.
- Sarito Linares! Mogę wiedzieć co ty wyprawiasz? - huknęła Isabell.
- Mszczę się, za to, że chce mi odebrać chłopaka.
- Jackson jest mój! - wrzasnęła Penelopa.
- Wcale nie, bo mój! - krzyknęła Sara.
- Spokój! Może lepiej, żebyś wyszła Andromedo, ty też Harvey.
Zrobiłam tak jak kazała Isabell. Nie miałam co robić, więc poszłam z Harveyem do jego sypialni. Przez resztę wieczoru siedzieliśmy w pokoju i czekaliśmy na efekt pracy Isabell. Niestety nic nie wróżyło, że cokolwiek się udało.
Isabell |
Jackson |
Już nie rób ze mnie takiego potwora. Ja jestem grzeczna! To ta Penelopa robi ci bałagan w pokoju!
OdpowiedzUsuńNie robię z ciebie potwora! Czy ja napisałam że to ty mi pokój zdemolowałaś? To te twoje ciągłe bójki tak mi piękny pokój niszczą!
Usuńtaa grzeczna. chyba grzeszna. Och dziękuje. A moje zdjęcie.. piękne. ja to Sare potrafię uspokoić.
OdpowiedzUsuńnastępny rozdział.
OdpowiedzUsuńnomm ale słitaśny Jackson Norma lnie a jaka Sara :) fajny roździał
OdpowiedzUsuń