sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział 11


Zbliżał się dzień urodzin Julii - 26 października. Dzień przed jej świętem zerwałam się rano z łóżka i poszłam wraz z Harriet i Roggerem na zakupy. Szliśmy ścieżką prowadzącą do małego miasteczka niedaleko naszej szkoły - Needsee. Zamieszkiwane było przez zwykłych, nie magicznych ludzi. Przez miasteczko wiodła długa, kręta droga. Po każdej stronie stały najróżniejsze sklepy. Od sklepów z ubraniami, przez wszelkie bary aż po sklepy z najdroższą żywnością sprowadzaną spoza kraju. Gdy byliśmy na miejscu poszliśmy w kierunku sklepu z biżuterią. Rogger kupił w nim przepiękny łańcuszek dla Julii. Poszliśmy dalej. Wstąpiliśmy do księgarni. Harriet kupiła tam ulubioną książkę Julii - Septimus Heap. Ja nadal niczego nie miałam. Poprosiłam abyśmy poszli do jeszcze jednego sklepu. I tam znalazłam idealny prezent - srebrną bransoletę z literą J i z piękną malusieńką kulą, która zmieniała swój wygląd w zależności od pory roku. Julia na pewno będzie zadowolona z takiego prezentu - pomyślałam. Gdy wracaliśmy zauważyliśmy, że na poboczu leży jakaś osoba. Podeszliśmy do niej powoli. Rogger obrócił ją na plecy. Tym kimś był Artur. Leżał zakrwawiony. Miał rozciętą wargę i podbite oko. Z ręki i z uda sączyła mu się krew. Z oczu poleciały mi łzy. Nie mogłam niczego powiedzieć. Rogger podniósł go i położył jego rękę na swoim ramieniu. Zrobiłam to samo. Krzyknęłam do Harriet:
- Idź do szkoły i zawiadom Julię co się stało. Zaprowadzimy go do wieży szpitalnej.
Poszliśmy w kierunku szkoły. Gdy byliśmy na głównym korytarzu podeszła do nas profesor Linda Scramlbed - nauczycielka historii czarodziejstwa.
- Na Merlina, Co mu się stało? Czy to twoja sprawka chłopcze? - zwróciła się do Roggera.
- Pani profesor, to nie jego wina. Kiedy wracaliśmy z Needsee znaleźliśmy go na poboczu. - odpowiedziałam nieco zdenerwowana tym, że profesor Scramlbed podejrzewa Roggera.
- Zaprowadźcie go jak najszybciej do wieży szpitalnej.
Byliśmy już w wieży kiedy podbiegła do nas Julia. Oddaliśmy Artura w ręce pani Drew i opowiedzieliśmy Julii o wszystkim.
- Ale kto mógł to zrobić? - spytała nas po opowiedzeniu jej wszystkiego.
- Nie mam pojęcia - odpowiedziałam i spojrzałam w stronę łóżka na którym leżał Artur - Miejmy nadzieję, że nic się poważnego nie stało.
Rozpłakałam się gdy ujrzałam posiniaczone ciało Artura. Wszędzie miał albo siniaki albo rozcięcia. Nie mogłam na niego dłużej patrzeć. Nie chciałam słyszeć jak jęczy z bólu. Ale pomimo tego zostałam. Minęło kilka godzin, a ja nadal czuwałam przy jego łóżku, mając nadzieję, że niedługo się obudzi. Było około pierwszej w nocy, kiedy pani Drew wygoniła mnie do pokoju i kazała się przespać. Ale nie mogłam, gdy tylko zamykałam oczy widziałam Artura, całego we krwi.

2 komentarze:

  1. Cosz ty zrobiła mojemu bratu?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja nic mu nie zrobiłam! Gdyby nie miał takich głupich kolegów to nic by mu nie było!

    OdpowiedzUsuń