piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 23


Mijały miesiące. A ja nie mogłam zapomnieć o Arturze. Mimo, że nadal go kochałam nie chciałam z mi być. Ilekroć przypominałam sobie o nim, zbierało mi się na płacz. Julia i Harriet próbowały mnie pocieszyć, ale to nic nie dawało. Jedynie przebywanie z Roggerem, poprawiało mój nastrój. Tylko on rozumiał, jak podle się czuję. Wielokrotnie, kiedy na korytarzu mijał mnie Artur, próbował ze mną pogadać, ale ja nie miałam na to ochoty. Po tym co zrobił nie chciałam go widzieć. Została mi tylko jedna osoba która naprawdę mnie kocha - Bryan. Niestety nie był ze mną w szkole. Mogłam tylko czekać na zbliżające się święta, aby wrócić do domu.




Na stację wyszli po mnie rodzice. Mama była cała w skowronkach, gdy pokazała swój ciążowy brzuszek. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że w kwietniu będę miała brata. Co prawda, od samego początku nienawidziłam tego bachora, ale pokrzepiała mnie myśl, że będę miała rodzeństwo.
- Wyjeżdżamy do babci na święta? - spytałam rodziców, aby przerwać ciszę panującą w samochodzie.
- Nie, w tym roku cala rodzina przyjedzie do nas. - powiedział tato.
- Świetnie - mruknęłam pod nosem. W głębi duszy nie byłam zadowolona, że przyjadą do nas. Jeśli nie liczyć mojej babci, mojego chrzestnego i mojej chrzestnej co cała moja rodzina mnie nienawidzi.




W dzień przyjazdu mojej rodziny od rana w naszym domu był wielki ruch. Mama chciała, aby wszystko było dopięte na ostatni guzik. Dlatego do przygotowań włączyła i mnie. Musiałam przygotować piętro na przyjazd moich wszystkich kuzynów i kuzynek. Dzięki Bogu, mam magię, bo inaczej to nigdy bym sobie z tym nie poradziła. Około godziny trzynastej pojawili się rodzice mojego taty. Moja babcia Constance i dziadek Norman. Gdy tylko mnie zobaczyli zaczęli przytulać i mówić jak to urosłam od naszego ostatniego spotkania. Kiedy zachwyt nade mną się skończył wręczyli mi prezent. Piękną różdżkę.
- Piętnaście cali, włosień z serca gryfa, drzewo różane - wyrecytował dziadek - mam nadzieję, że ci się podoba.
- Jasne, jest przepiękna. Dziękuję bardzo.
Moi rodzice chcieli porozmawiać z dziadkami na osobności, więc poszłam do siebie. Wyciągnęłam różdżkę z pudełka i zaczęłam nią wymachiwać. Lepszego prezentu nie mogłam sobie wymarzyć.
Jakieś pół godziny po dziadkach przyjechała znienawidzona przeze mnie część rodziny. Siostra mojego taty - Charlotte z mężem Jasonem i dwójka ich wrednych dzieci - bliźniaczki Rosalyn i Evelyn. Bliźniaczki mają po czternaście lat i jak na swój wiek są bardzo zarozumiałe. Uważają się za najlepsze czarodziejki na świecie. Zawsze to ja konkurowałam z nimi o miejsce najlepszej wnuczki, ale dziadkowie (nie wiedzieć dlaczego) lubią je tak samo jak mnie. Przez resztę pobytu u nas spróbuję uprzykrzyć im życie - pomyślałam, kiedy szłam z nimi na górę pokazać ich sypialnię. Natychmiast po dotarciu na miejsce wyciągnęły różdżki i zamieniły sypialnię w wielki pokój dla Barbie. Zdenerwowało mnie to, ale nie na tyle mocno, aby posłużyć się magią. Wpół do piętnastej przyjechała moja chrzestna Ernestina, jej mąż Nicholas i trójka ich dzieci - czteroletni Tony, dziesięcioletnia April i piętnastoletnia Jacqueline. Oni tak samo jak ja nienawidzili bliźniaczek jak ja. Niedługo po ich przyjeździe pojawił się mój ojciec chrzestny - Jeremy, jego żona Margot oraz moi kuzyni Harvey i Jonathan. Naomi jest córką Jeremiego i Margot, tylko już nie mieszka z nimi. Harvey ma szesnaście lat, a Jonathan dziewiętnaście. O szesnastej przybyli ostatni zaproszeni - siostra mojej mamy - Cindy, Vincent (jej mąż), Elton i Neal (dzieci Cindy i Vincenta) oraz Karl (brat taty) z rodziną (żoną Judith, dziećmi Mabel, Heather, Thomasem i Maximilianem). W domu roiło się od ludzi. Szum i gwar nie ustępował do godziny dwudziestej drugiej, kiedy to ciotka Judith musiała położyć swojego osiemnastomiesięcznego synka Maximiliana. Później zabrałam do swojego pokoju Jacqueline, Harveya, Jonathana, Eltona, Thomasa i Heather. Młodsze od nas dzieci (czyli poniżej dwunastki) spały w pokoju obok. Bliźniaczki dzieliły pokój z Tonym i April. Jak się okazało miałam naprawdę fajnych kuzynów. Dotąd Heather wydawała mi się sztywna, ale jak na poważną szesnastolatkę jest bardzo fajna. Po północy wszyscy położyliśmy się spać. Kiedy tylko zamknęłam oczy, usłyszałam jak ktoś stuka w okno. Wstałam z lóżka, ubrałam kurtkę i buty i podeszłam do drzwi balkonu. Otworzyłam je po cichu, tak żeby nie obudzić smacznie śpiących kuzynów i wyszłam na dwór. Na dole zobaczyłam Bryana. Zeszłam po schodach na dół.
- Cześć.
- Cześć. Dlaczego odwiedzasz mnie tak późno? Nie mogłeś przyjść wcześniej?
- Nie, mam inwazję rodziny w domu, tak jak ty. - powiedział Bryan i spojrzał w stronę mojego okna. - Chodź muszę ci coś pokazać.
- Ale gdzie mam iść?
- Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.








April

Elton

Harvey

Heather

Jacqueline

Jonathan 
Mabel

Maximillian

Neal

Rosalyn i Evelyn 
Thomas


Tony

2 komentarze:

  1. Fajny rozdział;) Chociaż właściwie we wrześniu miała być wymiana!

    OdpowiedzUsuń