piątek, 8 czerwca 2012

Rozdział 9


Mijały tygodnie. Z dnia na dzień robiło się chłodniej. A my mieliśmy coraz więcej nauki. Nauczyciele się nad nami pastwili. Zadawali tyle prac, że nie można było ich zrobić w ciągu jednego popołudnia. Ale ja i Julia miałyśmy Harriet. Ona zawsze nam pomagała. Nadszedł dzień 18 października. Do balu pozostały mi tylko dwa dni. Przez ostatnie tygodnie, Julia i Harriet pomagały mi w doborze sukienki. Obeszłyśmy chyba wszystkie sklepy w poszukiwaniu tej idealnej. I znalazłyśmy ją. Sukienka była w kolorze fioletu, sięgająca mi do kolan. Pod piersiami przepasana jest białą wstążką, związaną z przodu w kokardę. Czekała na mnie w szafie stojącej tuz obok mojego łóżka.
Gdy po lekcjach wróciłam do pokoju wspólnego obok mnie usiadła Julia i zapytała:
- I jak, jak przed balem? Mój brat się nie wycofał?
- Nie, wszystko jest tak jak ustalaliśmy.
- To dobrze, no bo wiesz… - ciągnęła Julia - Do niego rwą wszystkie dziewczyny, i nie chcę, żeby on cię zranił, czy coś. Mam nadzieję, że jesteś na tyle rozsądna i nie zakochałaś się w nim?
- Nie, nie skąd ci to przyszło do głowy! - skłamałam. A czy na pewno? Zresztą to on dał mi do zrozumienia, że mu się podobam. Ja nic mu nie sugerowałam.
Następnego dnia chodziłam zniecierpliwiona. Nie mogłam doczekać się jutrzejszego balu. Nie obchodziły mnie lekcje, myślałam tylko o Arturze.
- A, więc - powiedział pan Aleksander Tasteful. Nauczyciel WMP. - Na następną lekcje opiszecie mi przedmiot przed zmianą w magiczny i po. To by było na tyle. Do widzenia.
Każdy zerwał się z krzesła, wziął swoje rzeczy i popędził w stronę wyjścia. Ja udałam się do biblioteki, aby znaleźć książkę, w której znajdę opis Merlina. W sumie nie było mi to potrzebne, bo wszystko wiedziałam, ale wolałam się upewnić. Wkroczyłam do biblioteki i poszłam do działu ksiąg Zaklęcia i ich twórcy. Gdy znalazłam książkę której potrzebowałam usiadłam przy stoliku i zaczęłam przewracać strony w poszukiwaniu Merlina. Nagle dobiegł mnie cichutki glos z sąsiedniego działu. To był głos Artura:
- Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, nie martw się o nic.
Po chwili usłyszałam jeszcze jeden głos:
- No ja mam nadzieję, ale czy mam ci wierzyć?
- Tak, ona bezgranicznie mi ufa.
Co za ona? I o co chodzi z tym wszystko jest dopięte na ostatni guzik? Czyżby Artur coś knuł? Może chodziło mu o mnie kiedy mówił ona bezgranicznie mi ufa. Nie zastanawiając się chwili dłużej chwyciłam swoje rzeczy i wybiegłam z biblioteki. Pędziłam w stronę pokoju wspólnego. Zastanawiałam się czy powiedzieć Julii o tej dziwnej rozmowie. Ale ona pewnie by mnie wyśmiała. Powiedziałaby, że pewnie chodziło o jakąś błahostkę. Pobiegłam do pokoju wspólnego przez resztę dnia z niego nie wychodziłam. Rozmyślałam o tej dziwnej rozmowie. I o jutrzejszym balu.

2 komentarze: