niedziela, 10 czerwca 2012

Rozdział 12


Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Wzięłam z kufra prezent, który kupiłam wczoraj Julii i położyłam go na stercie prezentów leżących obok niej. Wróciłam do łóżka. Cały czas rozmyślałam o Arturze. Godzinę później obudziła się Julia. Usiadła na podłodze zaczęła rozpakowywać prezenty. Najpierw wzięła do ręki prezent ode mnie.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedziałam.
- Dzięki, chociaż nie mam powodów do radości. Po tym zdarzeniu z Arturem…
- Nie martw się wszystko będzie dobrze.
- Miejmy nadzieję. - odrzekła smutnym głosem i wróciła do rozpakowywania prezentów. Do gustu szczególnie przypadł jej prezent od Roggera.
- Jest śliczny. - wyszeptała Julia.
- Kto Rogger, czy ten łańcuszek? - spytałam roześmiana.
Na twarzy Julii pojawił się rumieniec. Doskonale wiedziałam kogo miała na myśli mówiąc śliczny. Gdy schodziłyśmy na sobotnie śniadanie dołączył do nas Rogger.
- Cześć. Wszystkiego najlepszego Julia.
- Dziękuje, i za prezent też. Jest przepiękny.
Kilka minut później byliśmy na miejscu. Kiedy siedzieliśmy przy stole Rogger szepnął mi do ucha:
- Chyba jej o niczym nie powiedziałaś? Bo jeśli tak, to…
- To co? Nie martw się jeśli o czymś wie, to na pewno nie ode mnie.
- Mam taką nadzieję. To ja muszę jej o tym powiedzieć. Nie chcę abyś to ty mnie wyręczała.
- To powiedz jej to w końcu! Ona też coś do ciebie czuje, ale tego nie okazuje.
- Dobrze, już dobrze. Powiem jej, ale ja sam to zrobię.
Po śniadaniu poszłam do wieży szpitalnej do Artura. Usiadłam obok niego a on od razu otworzył oczy i uśmiechnął się.
- Jesteś… już myślałem że nie przyjdziesz. Pani Drew powiedziała mi że siedziałaś tu do późna.
- Nie mogłam cię zostawić samego. Jak się czujesz? Już ci lepiej? - spytałam zmartwiona.
- Odkąd przyszłaś czuję się wspaniale.
Po tych słowach lekko nachyliłam się do Artura i go pocałowałam. Rover był nieco zdziwiony, ale widocznie zadowolony takim rozwojem wydarzeń. Zapewne gdyby do sali nie wkroczyła pani Drew, chciałby abym jeszcze raz go pocałowała. Przesiedziałam u Artura kilka godzin. Kiedy na zegarze dochodziła 15 pani Drew wygoniła mnie z Sali, mówiąc, że Rover potrzebuje spokoju i snu. Bez protestów opuściłam Artura. Gdy wychodziłam ostatni raz spojrzałam w stronę Rovera. Poruszał wargami jakby mówił Kocham cię.

2 komentarze:

  1. Zaiste niewiarygodnie okazały rozdział, dziewojo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podziękowania na ręce twe składam, niewiasto!

      Usuń