wtorek, 26 czerwca 2012

Rozdział 20


Siedziałam na parapecie czekając na przyjazd Julii i Artura. Rogger przyjechał kilka dni temu. Nagle usłyszałam ryk samochodu, który zatrzymał się przed moim domem. Zauważyłam wysiadającą z niego Julię. Artura z nią nie było. Zastanawiałam się dlaczego nie przyjechał. Gdy zauważyłam że Julia idzie do drzwi, zeskoczyłam z parapetu i razem z Roggerem pobiegliśmy na dół.
- Cześć Julia. Gdzie Artur? - spytałam.
- Witaj, Artur pojechał z rodzicami do babci. Zmusili go do tego. Naprawdę szkoda, że nie jedzie.
W tej chwili do pokoju weszła mama.
- Dzień dobry, Julia. A gdzie twój brat? Przecież też miał przyjechać.
- Niestety, musiał zostać z rodzicami.
- Wielka szkoda. W końcu poznałabym chłopaka mojej córki. No nie zatrzymuje was. Idźcie na górę.
Mama wyciągnęła różdżkę i rzuciła zaklęcie lewitacyjne na kufry Julii, które natychmiast wleciały po schodach do przygotowanego dla niej pokoju.
- Przecież mi obiecał! Powiedział, że przyjedzie! - zaczęłam wrzeszczeć na Julię, kiedy byliśmy na piętrze.
- Rodzice mu nie pozwolili. To nie moja wina!
- I co ja teraz zrobię? - zalałam się łzami. - Ty będziesz z Roggerem a ja sama…
- Przykro mi Andromedo. - wyszeptała Julia.
Nagle do głowy wpadł mi świetny pomysł.
- Nie muszę jechać sama. Zabiorę Bryana.
- Kogo?
- Bryana, no wiesz, on też jest czarodziejem. To mój przyjaciel. Poczekajcie na mnie chwilę.
Zbiegłam na dół do mamy i podzieliłam się z nią moim pomysłem.
- Według mnie brzmi wspaniale. Tylko zapytaj Bryana.
- To może zrobię to od razu. Zaraz wracam.
I pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i wybiegłam na podwórko. Skierowałam się do domu Bryana. Po około pięciu minutach byłam na miejscu. Zastukałam do drzwi. Otworzył je ojciec Bryana, Alexander Sword.
- Dzień dobry, panie Sword. Czy zastałam Bryana?
- Dzień dobry, idź do ogrodu. Na pewno tam jest.
- Dziękuje. - powiedziałam i pobiegłam w stronę ogrodu. Kilka chwil później ujrzałam siedzącego na ławce Bryana.
- Bryan! - krzyknęłam.
Sword od razu się odwrócił i uśmiechnął się kiedy mnie zauważył. Dobiegłam do ławki i usiadłam obok niego.
- Mam pytanie.
- Wal śmiało.
- Czy interesowałby się wyjazd ze mną do Francji? Na całe dwa tygodnie.
- Jasne. Dlaczego dopiero o tym mi mówisz? Czyżby Artur nie przyjechał?
- Nie mógł. Ale pomyślałam, że ty chciałbyś pojechać ze mną.
- Dobra, to kiedy jedziemy?
- W tą sobotę.
- To świetnie. Jeszcze tylko spytam się rodziców.
Bryan wstał z ławki i poszedł do domu. Po kilku minutach wrócił i usiadł obok mnie.
- Pozwolili mi.
- Naprawdę? To świetnie. - podskoczyłam uradowana i pocałowałam go w policzek. Bryan był wyraźnie zaskoczony moim zachowaniem, bo nic nie powiedział. Aby przerwać tę niezręczną ciszę, powiedziałam do Bryana:
- Zapowiadają się naprawdę świetne dwa tygodnie.

2 komentarze: