niedziela, 3 czerwca 2012
Rozdział 2
- Powinniśmy być tam o 12! - powiedziała mama z nieukrywaną złością.
- Jest dopiero 11.10. - odpowiedział tato ze spokojem w głosie. Jechaliśmy drogą otoczoną potężnymi drzewami różnych rodzajów. Po jednej stronie były buki, sosny i modrzewie. A po drugiej klony i jesiony. Od dawna interesowałam zielarstwem. Gdy tylko trafiłam do pierwszej klasy przedmiot ten przypadł mi do gustu. W domu miałam pełno książek na temat magicznych roślin. Poczynając od verbeny odstraszającej wampiry, a kończąc na molierstrze, którego używa się do wywarzenia śmiertelnego eliksiru znanego pod nazwą Wywaru Wiecznej Śmierci. W pokoju mam wiele doniczek w których hoduje kilkanaście magicznych roślin. Lekcje mamy z przemiłą panią Lynette Draught. Jest ona w podeszłym wieku. Ma siwe włosy. Jej twarz pokrywają zmarszczki. Najciekawsze w jej wyglądzie, są jej oczy, o rzadko spotykanym kolorze amesytu. Nim się obejrzałam byliśmy na stacji kolejowej Locker Priv. Wszyscy wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy. Aby dostać się do Owlneed trzeba było przejść tajemnym wejściem niewidocznym dla zwykłych, nie magicznych istot. Gdy byliśmy na miejscu rozglądaliśmy się dokoła czy żaden zwykły człowiek przypadkiem na nas nie patrzy. Kiedy byliśmy przekonani, ze nikt nas nie obserwuje weszliśmy na magiczny peron numer 7 dostępny tylko dla czarodziejów. Moim oczom ukazał się znany mi widok. Na torach stał pociąg Owlneed Express 7. Pociąg miał 7 wagonów, dla każdego rocznika uczniów. W pierwszym wagonie byli pierwszoroczniacy, zwani przez resztę uczniów firtami. W drugim siedzieli sekundanci czyli drugoroczniacy. W trzecim trzecioroczniacy itd. Gdy tylko pożegnałam się z rodzicami wsiadłam do 4 wagonu, przeznaczonego dla uczniów moim wieku. Znalazłam wolny przedział, wpakowałam do niego moje kufry i usiadłam. Kilka minut później otworzyły się drzwi przedziału. Ujrzałam w nich dziewczynę o blond włosach, niebieskich oczach i pięknym rysującym się uśmiechu na jej twarzy. To była Julia Rover, moja przyjaciółka. Jest ona niezwykle towarzyską osobą. Ze względu na jej charyzmę i piękny wygląd każdy chłopak z naszego roku i ze starszych klas chciał się z nią umówić. Za nią ujrzałam Harriet Flingrow. Dziewczynę posiadającą piękne brązowe oczy i niemalże białe włosy. Harriet niewiele się odzywała, ale była bardzo mądra. Wszyscy mieli ją za prymuskę. Wszystkie wciągnęły do przedziału swoje walizki, zamknęły drzwi i usiadły koło mnie.
- Jak minęły wakacje? - spytała mnie Julia.
- Jak zwykle, dużo podróżowaliśmy. Byliśmy we Francji, Włoszech i Grecji. - odpowiedziałam bez żadnej ekscytacji. - A ty Julia?
- Ja byłam w domu, w tym roku to do nas się zjeżdżali goście. - odpowiedziała ze smutkiem w glosie Julia.
- A ty Harriet? Jak twoje wakacje? Ciekawe? - spytałam, ale przez dłuższy czas nie doczekałam się odpowiedzi. Kilka chwil później usłyszałam cichutki głos Flingrow:
- Tak samo ja Julia, byłam cały czas w domu.
W pewnej chwili do naszego przedziału wszedł wysoki chłopak. Jego czarne włosy lśniły w promieniach słońca, które przedzierały się przez otwarte drzwi. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami i powiedział:
- Cześć ślicznotki, jak wakacje? Fajnie było?
Tym chłopakiem o zniewalająco pięknym wyglądzie był Artur Rover, brat Julii.
- Mnie nie musisz zadawać tego pytania - odparła Julia - Sam wiesz jak było.
- A co u ciebie Andromedo? - zwrócił się w moją stronę - Jak wakacje?
Po tym pytaniu wszedł do środka, zamknął drzwi i usiadł koło mnie.
- Było nawet fajnie - powiedziałam nieśmiało. - Podróżowałam tu i tam.
- Na przykład gdzie? - spytał Artur.
- Do Grecji, Francji i Włoszech.
- Naprawdę byłaś we Francji? Podobno tam jest jeden z najlepszych uniwersytetów magicznych! - krzyknął z podekscytowaniem Rover. - Widziałaś ją? Tą akademię?
- Tak jest naprawdę piękna. Nazywa się Loodcrow. - powiedziałam.
Czyżby ten piękny młodzieniec interesował się konturowaniem nauki na uniwersytecie? Przecież był tylko o rok starszy od nas. Czy myślał o tym poważnie? Moje przemyślenia przerwał trzask drzwi. Ukazał się w nich Rupert Nowrown.
- Tu jesteś! - krzyknął - Chodź, mam do ciebie sprawę.
Chwycił Artura za rękaw i wyciągnął z przedziału. Usłyszałam:
- Cześć Andromedo! Do zobaczenia w szkole.
I drzwi się zamknęły. Przez chwilę nie wierzyłam w to co się stało. Rozmawiałam z najprzystojniejszym chłopakiem w całej szkole. Gdy się otrząsnęłam wyciągnęłam książkę T.A. Barrona Merlin Nieznane lata i pogrążyłam się w lekturze, czekając tylko na szybką podróż do szkoły.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ach, kocham ten rozdział. A ten Artur...
OdpowiedzUsuńArtur jest prześliczny. Tylko jest bratem mojej przyjaciółki... :(
UsuńTwoja przyjaciółka pozwala ( a nawet każe ) ci z nim chodzić. Niech żyje Julia!
UsuńNiech żyje!
Usuń