sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 24


Po upływie dziesięciu minut Bryan oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Wyciągnął różdżkę i wypowiedział jakieś zaklęcie. Po chwili pobliskie drzewo zaczęło się otwierać. W jego wnętrzu ujrzałam schody prowadzące w głąb ziemi. Bryan podszedł do drzewa i zaczął schodzić na dół. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej poszłam za nim. Im głębiej schodziliśmy, tym ciemniej i chłodniej się robiło. Nagle zobaczyłam tlące się na dole światło. Bryan szedł prosto ku niemu. Po chwili znaleźliśmy się we wnętrzu jakiegoś domu. A dokładniej w salonie. Po środku stał wielki drewniany stół, a na nim najróżniejsze przedmioty służące do warzenia eliksirów. Na ścianach wisiały suszone zioła. Obok nich znajdował regał, a wewnątrz niego pudelka z różdżkami.
- Gdzie my jesteśmy? - spytałam.
- Sam dokładnie nie wiem. Odkryłem to miejsce jeszcze podczas wakacji. Miałem ci pokazać je wcześniej, ale ty nie odzywałaś się do mnie.
- Masz pewność, że to do nikogo nie należy?
- Tak, przez cały czas obserwowałem tą okolicę. Pałętało się tu się kilku ludzi, ale żaden nie zaglądał do tego drzewa.
Bryan gestem ręki pokazał mi, że mam iść za nim. Podszedł do ściany i przejechał po niej różdżką, szepcąc jakieś zaklęcie. Nagle moim oczom ukazała się wielka biblioteka. Po środku stały fotele i stolik, na którym leżał kawałek pergaminu i pióro. Przy ścianach stały wysokie na dziesięć metrów regały. Sufit, najwyraźniej zaczarowany, przypominał gwiaździste niebo, na którym co chwilę zmieniała się konstelacja. Podeszłam do jednego z regałów i wzięłam pierwszą lepszą książkę. Usiadłam w fotelu i zaczęłam ją przeglądać. Bryan usiadł obok mnie na podłodze i zaczął mi się przyglądać. Wyjrzałam zza książki i spojrzałam na niego. Kiedy nasze spojrzenia się napotkały, szybko odwróciłam wzrok. Kątem oka zobaczyłam, że Bryan się uśmiechnął. Nagle usłyszeliśmy czyjeś kroki. Zerwałam się z fotela. Książka upadła z hukiem na podłogę. Z przerażeniem spojrzałam na Bryana. Po chwili ściana zaczęła się otwierać. Przez otwór w ścianie wkroczyła jakaś postać. Wycelowała różdżkę prosto we mnie. Po chwili jasny snop światła wydobywający się z różdżki uderzył we mnie. Upadlam na ziemię. Nade mną zauważyłam Bryana. Później usłyszałam tylko jego krzyk.

1 komentarz: