niedziela, 3 czerwca 2012

Rozdział 5


- Znowu się widzimy - usłyszałam. - Siadaj.
Weszłam do środka przedziału, zamknęłam drzwi i usiadłam koło Artura. Zarumieniłam się, ale on najwidoczniej tego nie zauważył.
- Widziałem jak profesor Kravchenko, zabrał ciebie i Longrivera do pokoju nauczycieli. - powiedział Rover - Co się stało?
- Rzuciłam na Roggera zaklęcie niewidzialności. A Kravchenko nas nakrył. - odpowiedziałam nieco onieśmielona.
- I co, dostaliście szlaban? - spytał Artur.
- Rogger nas uratował. Gdyby nie on na pewno miałabym już karę.
- No tak, Longriver to pupilek naszej pani dyrektor.
Na te słowa, siedzący naprzeciwko nas Rogger rozłościł się.
- Nie jestem niczyim pupilkiem! - krzyknął.
- Wiesz, Andromedo, mam do ciebie prośbę… A raczej propozycję. - powiedział przyciszonym głosem Artur.
- Tak? - spytałam nieśmiało.
- Bo teraz na rozpoczęcie piątej klasy mamy bal. - serce zaczęło mi szybciej bić. - I chciałbym na ten bal zaprosić ciebie.
Mnie? Artur Rover, najprzystojniejszy chłopak w całej szkole chciał zaprosić mnie na bal?
- To jak, zgadzasz się? - spytał.
- Jasne - odpowiedziałam. Nadal byłam zaskoczona. - Mogę wiedzieć kiedy jest ten bal?
-  W październiku, dwudziestego.
Dobra, zgodziłam się. Ale jak do tej pory sobie znajdzie kogoś innego? A co jak dzień przed balem przyjdzie i oznajmi, że nie mogę z nim iść, bo znalazł sobie jakąś inną dziewczynę? Te pytania dręczyły mnie nawet, gdy Artur wyszedł z przedziału. Reszta podróży przebiegała bez niespodzianek. Około godziny 22. zaczęłam się przebierać w szaty szkolne, gdyż zostało tylko 20 minut podróży. Kiedy byłam gotowa, rozległ się glos pani dyrektor:
- Drodzy uczniowie, za parę minut wjedziemy na stację Owlneed. Proszę o zabranie bagaży z przedziałów. Wszyscy udajemy się do Wielkiej Sali, aby zasiąść do wspólnej kolacji.
Kilka chwil później wszyscy wysiedliśmy z pociągu i udaliśmy się w stronę gmachu naszej szkoły. Do budynku prowadziła kamienista dróżka oświetlona z dwóch stron lampami w kształcie łez. Wielki, potężny zamek stał na wzgórzu. Wspinaliśmy się w stronę wielkich drzwi wejściowych. Gdy byliśmy przy bramie, drzwi otwarły się na oścież. Naszym oczom ukazał się wielki korytarz prowadzący do Wielkiej Sali. Ruszyliśmy w jej kierunku. Każdy rocznik zasiadł do oddzielnego stołu. Na wszystkich stały różnorodne potrawy. Poczynając na sałatce ziemniaczanej a kończąc na potrawach których nazw nawet nie znałam. Gdy wszyscy się najedli przemówiła profesor Middwey. Mówiła coś o jedności w szkole. Po skończonej przemowie, każdy dostał swój plan lekcji. Wszyscy rozeszli się do pokoi. Gdy położyłam się w łóżku, zaczęłam rozmyślać o jutrzejszym dniu i o mojej rozmowie z Arturem.
Taką kartę dostaje każdy uczeń, w pierwszym dniu nowego roku. Oczywiście, jest adresowana do niego.
Mój plan lekcji na czwarty rok szkolny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz